Koncert Marcina Stycznia i Ernesta Brylla – relacja

29 października, 2011 Wyłącz przez m.guzek

26 października w Warszawie odbył się koncert pieśniarza, Marcina Stycznia i poety, Ernesta Brylla promujący ich najnowszą płytę (DVD+CD) „Bryllowanie Live”.Sklep Chrześcijańskie Granie był patronem medialnym koncertu.

Sala przygotowana na to niezwykłe wydarzenie muzyczne, w którym poezja spotyka się z muzyką wypełniła się po brzegi. Koncert cieszył się taką popularnością, że nawet tuż przed samym rozpoczęciem dochodziły nowe osoby, którym nie udało się zarezerwować biletu, z pytaniem: czy znajdą się jeszcze wejściówki?

Duet – Styczeń, Bryll, któremu towarzyszyła trójka znakomitych artystów współpracujących na co dzień z gwiazdami muzyki rozrywkowej: Łukasz „Samba” Dmochewicz (perkusja), Michał Przybyła (gitara basowa), Tomasz „Orzeł” Rząd (gitara, chórki), tworzy sztukę, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Wśród publiczności można więc było dostrzec całe rodziny z kilkuletnimi dziećmi, młode i starsze pary, osoby, które przyszły same bądź ze znajomymi. 

Wszystkim natomiast (bez względu na wiek i towarzystwo) udzieliła się niepowtarzalna atmosfera koncertu. Z każdą minutą bariera między sceną a widownią słabła, aż w końcu zniknęła. Całość zaczęła przypominać serdeczne spotkanie z ze starymi przyjaciółmi, z którymi można porozmawiać od serca. Wspólne śpiewanie, klaskanie w rytm, frenetyczne oklaski, spontaniczny śmiech, który czasem ciężko było opanować, improwizowane dialogi na scenie i z publicznością – wszystko to wynikało naturalnie, niewymuszenie ze świetnego kontaktu artystów z publicznością. 

Twórcy zaprezentowali 23 utwory, które znalazły się na „Bryllowaniu Live” oraz kilka z płyty, która dopiero ma nadjeść. Przy doborze i kolejności zachowane zostały idealne proporcje między radością a zadumą. Obok humorystycznych piosenek, niepozbawionych jednak głębszej myśli jak chociażby „Koń, gospoda i żona”, przy których noga sama wystukiwała skoczny rytm, śmiesznych anegdot i wspomnień  znalazły się piosenki refleksyjne, które nienachalnie, lecz celnie trafiają w sumienie i serce swoją łagodną i liryczną melodią oraz tekstem zmuszającym do spojrzenia w głąb siebie, np. „Ojojoj”. Każdy utwór poprzedzany i kończony był ciekawym i zabawnym komentarzem, którego pointa (a nawet każde słowo!) raz za razem wywoływała wybuchy śmiechu lub wprowadzała w nastrój zadumy i zapatrzenia. Co płyta chce przekazać? Artyści zapewne odpowiedzieliby, że bez zbędnego moralizowania stawia ona pytanie: co się z nami stało i dokąd to wszystko zmierza? 

Kiedy Marcin Styczeń zapowiedział, że powoli będą kończyć, widownia natychmiast krzyknęła „nie!”. I rzeczywiście, cały zespół wrócił na scenę, by zagrać bis. Lecz fani nie dali za wygraną i tak oprócz pierwszego bisu artyście zagrali także drugi. Ze sceny schodzili wśród głośnych braw i okrzyków. 

Za: Radio Warszawa